Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia: Leszkowy - dzieje żuławskiej wsi i jej mieszkańców po 1945 roku. Przyjechali pomagać i tu zostali [ZDJĘCIA

Danuta Strzelecka
Leszkowy to mała wieś na terenie powiatu gdańskiego w gminie Cedry Wielkie. Jej historia sięga XIV wieku. Liczne wojny, walki z powodziami i codziennymi bolączkami mieszkańców żuławskiej osady odmierzały upływający czas. Wielkie zmiany nastąpiły wraz z zakończeniem II wojny światowej. O historii wsi po 1945 roku i jej ówczesnych mieszkańcach opowiedział nam Tomasz Jagielski, historyk, nauczyciel w SP w Suchym Dębie i autor wydanej na początku tego roku monografii wsi pt. „Moja mała Ojczyzna. Leszkowy w powiecie gdańskim. Historia wsi żuławskiej od XIV wieku”.

Wraz z zakończeniem II wojny światowej mała wieś i jej mieszkańcy zostali wplątani w wir wielkiej polityki i zmian politycznych - tak zaczyna swoją opowieść historyk.

- Zmienione linie graniczne, zerwane ludzkie więzy i losy dotknęły również Leszkowa - mówi Tomasz Jagielski. - Dotychczasowi mieszkańcy podążyli na zachód, a na ich miejsce przybyli nowi. Ich dotychczasowe domostwa również zostały daleko na wschodzie lub w centralnej Polsce. Dzieje wsi Leszkowy po 1945 są uniwersalne i podobne dla wielu osad na terenie powiatu gdańskiego. Poznajmy i my losy nowych mieszkańców Żuław Gdańskich.

Zobacz Przedwojenna stacja paliw w Pruszczu Gd. doczeka się remontu
Pierwsi powojenni osadnicy

Przejęcie przez Polaków władzy na Pomorzu nastąpiło w połowie kwietnia 1945 roku. Niebawem przystąpiono do organizowania sieci administracji państwowej. Dekretem z 30 marca 1945 roku utworzono województwo gdańskie, w skład, którego weszło również całe terytorium byłego Wolnego Miasta Gdańska, z którego powstał Powiat Gdański.

- Na wale w Leszkowach zostały po wojnie bunkry rozmieszczone co 100 metrów, wyłożone drewnianymi balami - mówi historyk.

- Były to strzelnice i nieduże stanowiska artyleryjskie. Pochodzący z łódzkiego Franciszek Jankowski przyjechał tutaj w lipcu 1945 roku, aby te bunkry rozbierać. Spodobało mu się nad Wisłą i został strażnikiem. Jego dzieło kontynuowali syn Czesław i wnuczka Bożena.

Po wyzwoleniu wieś była zniszczona i opuszczona, ale pomimo tego w niektórych domach można było mieszkać, chociaż miały zniszczone dachy i brakowało drzwi i okien. Murowane i podpiwniczone budynki, w czasie wojny były przeznaczone na schrony. W budynkach było bardzo dużo komarów, więc osadnicy palili ogniska w domach, żeby dymem wygnać komary, bo nie pozwalały zasnąć. Na polach rosły chwasty i leżały duże ilości padliny: świnie, owce i krowy. W nocy ryglowano drzwi i okna, bo w okolicy włóczyły się różne bandy z bronią, której wiele leżało na polach oraz znajdowało się tam wiele pocisków i niewypałów. Ziemia stała ugorem, bo nie było czym jej uprawiać. Niemcy opuszczając wieś zostawili w domach wiele mebli i różnego rodzaju sprzęt gospodarczy, co pomogło osadnikom szybciej się zagospodarować - wyjaśnia Tomasz Jagielski.

Edmund Niedźwiecki, przyjechał z rodzicami na Żuławy Gdańskie w 1946 roku. Jego ojciec zajmował się remontem, a potem obsługą pompy wodnej nr 35 położonej przy kanale we wsi Leszkowy

.

Zapamiętał, że wieś wyglądała dobrze, budynki nie były zniszczone. Dużych gburskich gospodarstw powyżej 50 ha zachowało się sześć i kilka mniejszych. Kościół wyposażony był w ołtarz, dywany i inne wyposażenie. Podobnie jak jego rodzina nowi osadnicy pochodzili z lubelskiego i kieleckiego. W szybkim tempie przybywało mieszkańców, a zwłaszcza dzieci. Mali mieszkańcy wsi bawili się nad Wisłą i niewypałami, których dużo zostało po wojnie.
Stanisław Fulara przyjechał do Leszkowa z Małopolski w 1946 roku. Pamięta olbrzymie jezioro, które jak mówiono sięgało aż do Gdańska. Musiał brodzić w wodzie, żeby skosić nieco trawy dla krów.

Zobacz Spotkanie z autorem książdki o księdzu Walągu

Od zakończenia wojny Żuławy zdziczały, po obu stronach drogi Pruszcz - Leszkowy porosły dwumetrowe trzciny, które stały się siedliskiem ptactwa wodnego. Podobno w trzcinach można było znaleźć porzuconą broń, amunicję, miny przeciwpiechotne oraz szkielety ludzi, którzy brali udział w tej wojnie. Bardzo zapobiegliwi przybysze z różnych stron kraju zaczęli wypalać wysokie trzciny, rosnące przy drodze do Cedrów Wielkich i wówczas słychać było kanonady wybuchającej amunicji. Operacja ta przebiegała pod bacznym nadzorem funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Z biegiem lat Stanisław Fulara lepiej gospodarował na swoich 21 hektarach. Dorobił się 40 sztuk bydła, kilkudziesięciu świń, postawił nowe budynki.

- Wśród pierwszych mieszkańców wsi wyróżniali się osadnicy wojskowi, tacy jak Kula Władysław. Przybył na Żuławy w 1946 roku, gdzie prowadził gospodarstwo rolne - dodaje Tomasz Jagielski.
22 sierpnia 1947 roku ogłoszono w „Monitorze Polskim” polską wersję nazwy wsi Leszkowy z wersją - Leszków lub leszkowski.

Był kościół, szkoła i przeprawa
Kościół w Leszkowach był czynny do czasów II wojny światowej. Później nie używany, zaczął chylić się ku upadkowi. Drewniane wyposażenie świątyni ludzie wykorzystali na opał, a wybitymi witrażami bawiły się dzieci. Cmentarz z nagrobkami również uległ zniszczeniu. Drewniana plebania w stylu gdańskiego dworku, chyliła się ku upadkowi.

- Blisko strażnicy wałowej funkcjonowała przeprawa promowa - wyjaśnia historyk

.
- Po wojnie przewoził promem stary Lipke z Ostaszewa. Na rozciągniętą między brzegami linę zakładał klugi i ludzie ciągnęli. Zabierał kilka wozów naraz. W 1947 roku prom przeniesiono do Kiezmarka. Pozostał bruk, prowadzący z wału. Przestała funkcjonować przeprawa promowa, która łączyła brzegi Wisły przez wieki na linii Leszkowy - Ostaszewo.

Zobacz Spotkanie z Sybirakiem w Społecznej Bibliotece Historycznej w Pruszczu Gdańskim

Szkołę na terenie wsi uruchomiono w 1947 roku, a naukę podjęło 11 uczniów. Pracę placówki oświatowej zorganizował Bruno Lange.

- Zofia Czerepak zamieszkała na Żuławach Gdańskich w 1948 roku początkowo w Trutno-wach, a później w Leszkowach w poniemieckim mieszkaniu - opowiada dalej historyk. - Pani Zofia wspomina w rozmowie z Moniką Karnat o czteroklasowej szkole w Leszkowach, w której po wojnie młoda nauczycielka pani Zofia Woźnica uczyła dzieci i młodzież. Jej pasja i zaangażowanie, do dnia dzisiejszego wzbudzają szacunek i wdzięczność mieszkańców.

W latach jej młodości nie było łatwo, ale ludzi cechowała większa radość, serdeczność i wzajemna sympatia. Spotykali się w sąsiedzkim gronie, aby potańczyć, pośpiewać, a czasami i sobie pomóc.
Wśród mieszkańców Lesz-kowa po wojnie została jedna rodzina autochtonów państwa Liza, obywateli Wolnego Miasta Gdańska, którzy w 1953 roku wyjechali do Republiki Federalnej Niemiec.

Zobacz Jak odszukać swoich przodków

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pruszczgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto