Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Angielskie wyjście

Wojciech Koerber
Fot. Wojtek Wilczyński
Fot. Wojtek Wilczyński
Miał być asystentem Józefa Lisowskiego, a wybrał - jak wielu Polaków - wyjazd do Londynu Robert Maćkowiak był jedynym białym człowiekiem w finale 400 m podczas igrzysk w Sydney.

Miał być asystentem Józefa Lisowskiego, a wybrał - jak wielu Polaków - wyjazd do Londynu Robert Maćkowiak był jedynym białym człowiekiem w finale 400 m podczas igrzysk w Sydney. Olimpijski medal ścigał aż do 2004 roku - niestety, bezskutecznie. Teraz odpoczywa od sportu w Wielkiej Brytanii. - Bo sport trzyma cię pod kloszem, a tu uczę się normalnego życia. Wiem, że po powrocie nie będę miał z niczym problemów - zaznacza

Robert Maćkowiak - stolarz z wykształcenia, kucharz z zamiłowania, lekkoatleta z wyboru. Legenda naszych czterystumetrowców, choć od ponad roku w stanie sportowego spoczynku. Kilka miesięcy temu opuścił kraj.
- Zwolnił się z wojska i uważam, że zrobił wielki błąd. Miał być moim biegającym asystentem, jednak pozmieniał swoje plany życiowe i wyjechał - tyle przekazał nam jakiś czas temu trener Józef Lisowski, który ze sztafetą 4x400 m zdobył w Osace brązowy medal mistrzostw świata. Sprinter Śląska Wrocław oglądał ten bieg w Londynie. Tam właśnie namierzyliśmy go telefonicznie.

Wokół sami Polacy

- Ja jestem już tylko historią - niechętnie godzi się na rozmowę. - Ale wciąż żywą! - nie dajemy za wygraną. Na obczyźnie Maćkowiak niekiedy jeszcze biega, choć teraz już tylko za chlebem. Przez moment pracował na budowie, gdzie nabawił się nawet urazu oka. - Jak pan wszystko wie. To był epizod, z okiem jest już w porządku. Teraz mam wakacje, pomieszkuję sobie u kuzynki w Londynie i odpoczywam od sportu. Wielu Polaków było w szoku, kiedy mnie tu widziało, ale chciałem wyjechać. Sport to jest jednak życie pod kloszem, a tu uczę się normalnej egzystencji. Wiem, że po powrocie nie będę miał z niczym problemów. Czy angielski znam już perfect? Gdzie, przecież wokół sami Polacy - uśmiecha się.

Pałeczkę przekazał synowi

To, że Maćkowiak do nas wróci, jest kwestią czasu. Żona Anna i 14-letni syn Igor zostali w Sierosławiu pod Poznaniem, dokąd cała rodzina przeprowadziła się z Rawicza przed kilkunastoma miesiącami. Małżonka pracuje w stolicy Wielkopolski, a tato przekazał pałeczkę synowi.
- Igor ma świetnego trenera w Olimpii Poznań. I drugi wynik w Polsce na 300 m. Oczywiście, w swojej kategorii wiekowej. Jako rodzic do niczego nie chcę go namawiać, ale dar też ma. Zawsze twierdziłem, że największym zadaniem szkoleniowców jest zaszczepienie miłości do sportu. Chodzi o to, żeby dzieciaków nie zrazić. W wieku 14-16 lat sport ma bawić i sprawiać frajdę. Ja w Rawiczu też miałem świetnego opiekuna i przesiąkłem atmosferą sportu. Z domu wychodziłem rano, a wracałem po treningu późno wieczorem - przypomina. A kiedy wróci do Polski i do sportu?
- Nie wiem, ale na pewno wrócę. W Sierosławiu mamy dom, są piękne korty i lasy. A przy boku rośnie ktoś, kto swoimi występami może mi przysporzyć wiele emocji i stresów związanych ze startami na bieżni. Były plany, bym został asystentem trenera Lisowskiego, ale bardziej realne wydaje się to, że zacznę od pracy z młodzieżą - nie ukrywa trzykrotny olimpijczyk. Z kolegami ze sztafety 4x400 m nie utrzymuje stałego kontaktu, choć po MŚ w Osace Marcinowi Marciniszynowi wysłał smsa z gratulacjami. - Śledziłem tę imprezę dokładnie, ale dopiero gdy zaczęły się biegi sztafet, poczułem się jakoś tak fajnie. To jest piękna konkurencja. Trwa nie za krótko, nie za długo i tyle w niej emocji. Niesamowicie cieszę się z tego sukcesu chłopaków, oby tak ciągnęli przez najbliższych dziesięć lat - mówi.

Emerytury brak

W sportowej kolekcji Maćkowiaka brakuje tylko jednego krążka - z igrzysk. Zaspokoiłby on nie tylko sportową ambicję, ale zapewnił także olimpijską emeryturę, wypłacaną od 36. roku życia (warunkiem jest jednak stały pobyt w kraju). Maćkowiak przestał gonić za tym medalem w 2004 roku w Atenach - w wieku 34 lat. Za rok w Pekinie tyle samo będzie sobie liczył jego kolega ze Śląska Wrocław - Piotr Rysiukiewicz. On jeszcze walczy, choć w Osace Rycha zabrakło. Udział w Pucharze Europy, gdzie biało-czerwoni zajęli pierwsze miejsce, zapewni jednak stypendium i spokojne przygotowania. Te dwa nazwiska niezmiennie kojarzą się z sukcesami naszej sztafety.
- Robert opuścił Polskę i wypada uszanować tę decyzję. Coś musiało go do tego zmusić. Wyjechał za chlebem, choć nie mam zielonego pojęcia, czym się teraz zajmuje. Liczę, że wróci i będzie się realizował np. jako trener - przyznaje Rysiukiewicz. My też na to liczymy.

Robert Maćkowiak
Ur.: 13.05.1970 w Rawiczu.
Rodzina: żona Anna (politolog), 14-letni syn Igor.
Rekord życiowy na 400 m: 44.84 (Edmonton, 2001).
Reprezentował Śląsk Wrocław, w 1999 roku sięgnął ze sztafetą po srebrny medal MŚ (z Czubakiem, Bocianem i Haczkiem), halowy mistrz świata z Lizbony (2001 - z Rysiukiewiczem, Haczkiem i Bocianem) i wicemistrz świata z Maebashi (1999). Dwukrotny wicemistrz Europy z Budapesztu (1998) - na 400 m i w sztafecie, trzykrotny medalista HME, jedyny biały człowiek w finale 400 m na igrzyskach w Sydney (5. miejsce), trzykrotny olimpijczyk (Atlanta, Sydney, Ateny). Karierę skończył w lutym 2007.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto