Dzieci mają koszmary. Trudno stanąć na nogi

Doskonale ten dzień pamięta Agnieszka Sękalska. To był czwartek, 7 rano, była z dziećmi w domu.

- To był koszmar. Do naszego mieszkania wbiegł strażak. Powiedział tylko: zabieraj dzieci i uciekaj! - wzdryga się na samo wspomnienie pani Agnieszka i opowiada, że jej najmłodsza córka Tosia została zawinięta w kołdrę i tak ją wyniesiono z płonącej kamienicy.

Jak mówi nam mama Tosi, do dziś jej starszy syn Grzegorz budzi się przerażony po nocach. Wspomnienia nie dają mu spokoju. Wcześniej nie miał problemów ze snem. - Musieliśmy udać się z nim do psychologa. Mieliśmy nadzieję, że to pomoże... - wyznaje pani Agnieszka. Trudno jej o tym opowiadać. Wraz z mężem i dziećmi przeprowadziła się do teściowej. Mieszkają tam do dziś.

Cały dobytek w pożarze straciła również Joanna Piątek-Sąsiadek. Kamienica, w której mieszkała, ucierpiała najbardziej. Spłonęło całe mieszkanie, znajdujące się na samej górze, a więc i wszystkie rzeczy, które należały do niej, jej męża i dwójki dzieci. Stracili wszystko: od bielizny, po meble.

- Ciężko było się pogodzić z tym, że nie wrócimy do swojego mieszkania, choć każdy z nas miał nadzieję do samego końca, że odzyskamy dach nad głową - przyznaje Joanna Piątek-Sąsiadek. - Od gminy dostaliśmy mieszkanie na sześć miesięcy, a dalej nie wiemy, jak potoczą się nasze losy - dodaje kobieta.

Pani Joanna i pani Agnieszka to nie są jedyne mamy, które zostały poszkodowane w pożarze przy ulicy Kościelnej w Lądku-Zdroju. Dach nad głową i cały dobytek życia straciło 17 rodzin. Ogień pojawił się w jednej z kamienic, po czym szybko zajął dachy dwóch kolejnych. Wszystko za sprawą ciasnej zabudowy, z której lądecki rynek słynie. Na miejscu interweniowało aż 20 jednostek straży pożarnej.

Wstępnie mówiono, że doszło do zaprószenia ognia, bądź podpalenia. Jak udało nam się ustalić nieoficjalnie, pożar wybuchł z powodu błędu ludzkiego.

Pewien mieszkaniec zostawił włączoną grzałkę do wody, po czym wyszedł na chwilę z domu. Kiedy wrócił, było już za późno, by naprawić błąd... Śledztwo w sprawie nadal trwa.

Tymczasem w pomoc pogorzelcom nadal angażuje się lokalna społeczność. 14 października zorganizowano m.in. festyn na rzecz pogorzelców. Przygotowano wiele atrakcji m.in. koncerty lokalnych zespołów, przejazd rajdowym samochodem i wozami strażackimi, a dla najmłodszych gaszenie wioski smerfów.

Były też atrakcje kulinarne i licytacje. Przyjechali nawet bracia Collins znani z TVN Turbo, którzy również chcieli pomóc pogorzelcom. Podczas festynu zebrano dokładnie 15 222,79 zł; 3 euro; 4 pensy brytyjskie i 189 koron czeskich. Ale to nie koniec pomocy.

- Obecnie trwa zbiórka publiczna i potrwa do końca stycznia. Pieniądze będą też zbierane m.in. na Jarmarku Bożonarodzeniowym, który odbędzie się 16 grudnia w Lądku-Zdroju, podczas podsumowania sezonu rajdowego - Lądek dla kibiców. będzie można wylicytować przejażdżkę samochodem rajdowym z Ireneuszem Pieczarką, podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i w Galerii Twierdza Kłodzko - wylicza Paweł Pawlik, dyrektor Centrum Kultury i rekreacji w Lądku-Zdroju, które organizowało festyn.

Jak dodaje, cały czas trwa też zbiórka pieniędzy i pomocy rzeczowej na odbudowę i remont lokali dla poszkodowanych.

- Wszystkich ludzi, którzy chcą i mogą pomóc prosimy o wpłacanie pieniędzy na konto Gminy Lądek-Zdrój nr 86 9588 0004 0039 1111 2000 0010 - mówi Paweł Pawlik.