Sarny i jelenie czują się tu jak w domu
– Cztery lata temu znaleźliśmy Marysię w lesie. Była zdrowa, ale osłabiona. Jej matka porzuciła ją, albo zginęła – wspomina Andrzej Pol z Dziećmorowic w gminie Walim. Dziećmorowice słyną ze swoich pełnych zwierzyny lasów. Pan Andrzej na swojej ziemi postawił restaurację – dom weselny Góralska Karczma. Właściciel karczmy zawsze miał głęboki szacunek dla praw rządzących przyrodą, ale jako członek kół łowieckich Koliba i Ponowa nie potrafił zostawić cielaka na pewną śmierć. Wzywające matkę maleństwo umarłoby z wycieńczenia albo padło ofiarą lisów.
– Karmiliśmy Marysię butelką. Wychowywała się razem z myśliwskim psem Budrysem i najbardziej lubiła przesiadywać razem z domownikami przy kominku. Kupiliśmy nawet kozę, bo mała wypijała dziennie nawet cztery litry mleka – wspomina właściciel restauracji Góralska Karczma.
Na diecie z koziego mleka młoda łania urosła do pokaźnych rozmiarów. Przestała się mieścić przy kominku, dlatego pan Pol zbudował dla niej wygodny wybieg. Jednak oswojona łania łatwo nie dała się wyrzucić z domowych pieleszy. – Przychodziła do karczmy w trakcie urządzanych u nas wesel, a goście tańczyli wokół niej myśląc, że to część scenariusza imprezy. Lubiła też ściągać ze stołów papierowe serwetki, szczególnie posmakowały jej te w kolorze zielonym – dodaje pan Andrzej.
Sarny i jelenie mają wybieg, łabędzie staw
Gościnność pastwa Pol w stosunku do mieszkańców lasu od dawna nie była tajemnicą. Mają staw z pstrągami, w drugim większym zbiorniku zimują łabędzie, tam gnieżdżą się też kaczki oraz inne ptaki wodne. Na ich łące nie raz przesiadywały bociany.
Wieści o tym, że w Dziećmorowicach jest przyjazny zwierzynie leśnej dom, szybko się rozniosły się po okolicy. Do pana Andrzeja trafiały porzucone i wyczerpane sarny oraz jelenie. Przywoziła je straż miejska, straż dla zwierząt i inne służby, a także zaprzyjaźnieni z domem członkowie kół łowieckich. Młode sarny i jelenie starano się zaraz po wyleczeniu wypuszczać, nim się oswoiły i straciły instynkt poszukiwania pożywienia. Starsze kontuzjowane zwierzęta nie rozumiały potrzeby odbywania rekonwalescencji. – Koza sarny lub łania jelenia zamknięta wbrew woli może się dotkliwie poranić o ogrodzenie, a dorosłego samca jelenia żadna siatka nie zatrzyma – wspomina z uśmiechem restaurator. Pan Andrzej gościł na wybiegu 6-letniego byka. Pewnego wieczoru podczas rykowiska byk usłyszał z lasu głosy swoich konkurentów, a rankiem już go nie było. Pozostawił po sobie dziurę w płocie. – Przychodzi do nas ze swoim stadem zimą i pożywiają się na polach przy wybiegu – dodaje restaurator.
Sarny i jelenie... Marysia ma dzieci
Dziś na wybiegu państwa Pol zrobiło się dość ciasno. 4-letnia Marysia dwukrotnie została matką, łania Kasia też ma już swoje maleństwo. Ich ojcem jest dumny byk Kuba. Jest też dwoje młodych ozdrowieńców: koziołek i kózka sarny. Tutaj nie grożą im lisy, choć nie raz podkradały się do ogrodzenia. – Wybieg liczy teraz hektar, w najbliższych dniach dogrodzimy do niego jeszcze pół hektara, a potem kolejnych hektar. Zwierzęta będą miały dodatkowo dostęp do strumienia – zapowiada Pol. Jelenie i sarny potrzebują też dużych ilości zielonki, warzyw, a zimą siana, kiszonki, oraz zboża i treściwej kukurydzy. Dzięki tej ostatniej Kuba ma piękne poroże. Rocznie mieszkańcy wybiegu zjadają nawet 500 kostek siana.
Goście Góralskiej Karczmy traktują sarny i jelenie jako atrakcję turystyczną, często wypytują o zdrowie Marysi, Kasi, Kuby i ich dzieci. Sarny i jelenie odwiedzał też nie raz biskup świdnicki.
Tekst ukazał się w Panoramie Wałbrzyskiej z 1 października 2013.
Kalendarz siewu kwiatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?